fot. Piotr Kaczmarek fot. Piotr Kaczmarek

668 dni tyle czekaliśmy na powrót Wiktorii Keller na parkiety Energa Basket Ligi Kobiet. 4 operacje, 20 miesięcy bez koszykówki, 20 miesięcy nierównej walki o powrót do zdrowia po kontuzji stawu skokowego. Cieszymy się, że jesteś z nami Wiki! Gorzów to twój koszykarski dom!

- To był dla mnie bardzo szczególny dzień, bo przez te 668 dni, codziennie go sobie wyobrażałam. Na boisku mogę pokrzyczeć, pobiegać, wyrazić siebie. Kocham wyzwania, adrenalinę i rywalizacje. Kocham dzielić się emocjami z drużyną i kibicami, wspólnie dążyć do celu. Samo bycie w drużynie jest super  – powiedziała po niedzielnym meczu z Poznaniem, Wiktoria Keller.

 

- Życie jest lepsze z koszykówką, ale to też nie tak, że bez niej nie miałoby sensu.  Jest jeszcze tyle pięknych rzeczy do przeżycia i doświadczenia. Chciałabym, żeby koszykówka na zawsze była moją PASJĄ, a nie PRACĄ. Dlatego studiuje i staram się nie zamykać tylko na kosza, by już nigdy w przyszłości nie znaleźć się w takiej beznadziejnej sytuacji – dodała Wiktoria Keller

Choć niedzielne spotkanie Wiki zakończyła bez punktów, to zagrała blisko 20 minut. Zapisała na swoim koncie 4 zbiórki i 3 asysty, a gdy przebywała na parkiecie zespół miał bilans +15.

- Już przed meczem czułam wielką radość, dumę i ekscytacje. Choć swojego występu nie mogę zaliczyć do tych udanych, wygrana zespołu i moje minuty na parkiecie sprawiły, że czułam się najszczęśliwszym człowiekiem na Ziemi. Nie mogłam przestać płakać po meczu.  Czułam wdzięczność i przede wszystkim dumę, że się udało. Nie mogę się doczekać nowych wyzwań i rywalizacji zarówno na treningach jak i meczach! W końcu jestem w swoim żywiole! – powiedziała koszykarka PolskaStrefaInwestycji Enea Gorzów.

 


Chcę wrócić z większą pokorą i luzem. To dzięki koszykówce  każdy dzień walki i żmudnej rehabilitacji miał sens. To właśnie tak Wiki mówiła dwa miesiące temu, kiedy wznowiła koszykarskie treningu. Na początku były I liga, gdzie w barwach ENEA AZS AJP II Gorzów notuje średnio 19,3 punktu i 11,6 zbiórki. Teraz przyszedł czas na Energa Basket Ligę Kobiet!

- "Nie zapomnisz czegoś co robisz odkąd pamiętasz". Czuje się gotowa do gry, bo wiem ile pracy włożyłam żeby tu być. Świadomość i restrykcje żywieniowe, fizjoterapia i treningi. Wiedziałam, że choć chce mi się „wymiotować na samą myśl”, że znowu mam robić te nudne ćwiczenia, to że muszę je robić, bo jak odpuszczę, to nie wrócę na swój poziom – mówi Wiktoria Keller.

- Najgorsze było to, że czas leciał, ja robiłam co mogłam, a moja noga pomimo całej atencji i pieniędzy, nie poprawiała się, więc kolejne antybiotyki, operacje i tak w kółko. To oprócz fizycznego bólu - katorga psychiczna. Dużo pracowałam nad swoją głową i nastawieniem bo w międzyczasie dostałam też 5 diagnoz od ortopedów, ze mam dać sobie spokój z graniem i "przyzwyczaić się do życia w bólu". Straszyli mnie amputacją. Jestem ciekawa, co mają mi dzisiaj do powiedzenia, Ci pseudo lekarze. Czuje do nich ogromny żal, bo idą na łatwiznę, poddają się w momencie, kiedy ich pacjent chce walczyć, niszczą psychicznie i jeszcze biorą za to pieniądze. Po tym wszystkim czuje się silną i świadomą babką. Teraz już tylko odważnie do przodu – dodała Wiktoria Keller.

- Korzystając z okazji chciałabym podziękować mojej rodzinie, a w szczególności mamie i ojczymowi, za to ze ZAWSZE przy mnie byli i wspierali mnie (również finansowo). Jestem dozgonnie wdzięczna również całej klinice Ortomed Sport w Łodzi, bo oni jako jedyni zajęli się się trudnym przypadkiem "po innym lekarzu".  Dla nich grałam ten mecz, dlatego nawet przy minus 16 i 9 minutach do końca meczu, nie przestalam wierzyć ze wygramy – zakończyła Wiktoria Keller

 

Designed with by jakubskowronski.com